Peter Volgger nie ma czasu na podziwianie wspaniałego widoku, roztaczającego się za oknem jegogo warsztatu. Kędzierzawą głowę trzyma opuszczoną, a jego koncentracja skupiona jest całkowicie na kawałku drewna limbowego, które trzyma w lewej ręce. W prawej ręce trzyma dłuto rzeźbiarskie, którego raz po raz używa. Wióry limbowe tańczą w świetle wpadającym przez okna do warszatatu, a następnie opadają na stół i podłogę. Limba jest w rękach snycera niczym wosk, posłuszna i uległa. Już po kilku minutach postać dosłownie nabiera kształtu: to klęczący pasterz adorujący Dzieciątko. Odpowiedni model stoi oparty o ramę okna. Doświadczony snycerz i rzeźbiarz pominął pośredni etap modelowania. „Ponad trzydzieści lat doświadczenia zawodowego pozwala na ten mały skrót” – uśmiecha się rodowity mieszkaniec Uttendorfu, który uważany jest za jednego z najlepszych austriackich rzeźbiarzy figur do szopek. Jego postacie są tak wyjątkowe i rozpoznawalne, że założył on i ukształtował własną epokę. Szopki Petera Volggera bęDą identyfikowane jako takie jeszcze przez wiele pokoleń.
Wierni klienci Petera Volggera
Kto po raz pierwszy stanie w pracowni artysty z Uttendorfu, będzie zachwycony jak dziecko. Figurki do szopek wykonane z pachnącej intensywnie sosny limby mają łagodne rysy twarzy, ufne spojrzenia, miękkie kontury, nieporównywalną mimikę, silną ekspresję i autentyczny język ciała. Jakby to byli prawdziwi ludzie, a nie miniaturowe dzieła sztuki wyrzeźbione w drewnie. „Mam stałych klientów, którzy od ponad dwudziestu lat wcióż od nowa zamawiają u mnie nowe szopki. Duże szopki mogą obejmować nawet 200 osób i zwierząt – uśmiecha się z przekąsem Peter Volgger. „To dużo pracy”. Wyrzeźbienie owieczki zajmuje rzeźbiarzowi około trzech godzin, a na 14-centymetrową figurkę musi zaplanować ok. 20 godzin. Po wyrzeźbieniu, figurki są malowane w odpowiednim stylu. Volgger nakłada farbę olejną i wykonuje złocenia na wyczcuie lub według starych wzorów. Dużym wsparciem jest dla niego żona Elfriede. Zanim figurki opuszczą warsztat, są fotofrafowane, archiwizowane i przyporządkowane odpowieniemu klientowi. Tylko w ten sposób snycerz może po latach wyrzeźbić nowe figurki, które kolorystycznie i stylistycznie wkomponują się idealnie w istniejącą szopkę.
Pełny kalendarz zleceń i siła spokoju
Peter Volgger wie, co będzie rzeźbił każdego dni już z rocznym wyprzedzeniem.. „To w pewnym sensie presja, ale też komfort psychiczny” – przyznaje 53-latek, który w obliczu nawału pracy wydaje się bardzo spokojny. Mówi nam, że jego puls w spoczynku wynosi tylko 37 uderzeń na minutę. To niższy puls niż u wielu wyczynowych sportowców. Albo Peter Volgger wydaje się być z natury bardzo zrównoważonym człowiekiem, albo jest najlepszym dowodem na efekt, jaki podobno daje sosna limba. Znacznie obniża tętno i uspokaja serce.
Wcześnie dostrzeżony talent
Przyglądanie się Peterowi Volggerowi przy pracy w jego warsztacie to wielka przyjemność. Otoczony przez swoje postaci betlejemskie, snycerz wydaje się być w swoim żywiole. Miał zaledwie dwanaście lat, kiedy wyrzeźbił swoje pierwsze figurki do szopki. Rzeźbiarzem był jego wujek i to on go zainspirował i wspierał. : jego wujek, który sam był rzeźbiarzem, inspirował go i wspierał. Dostrzegł u siostrzeńca talent i wyobraźnię przestrzenną. Od tego czasu konsekwentnie realizował swój cel zawodowy. Po ukończeniu czteroletniej szkoły snycerskiej, pierwszej pracy w Tyrolu Wschodnim i egzaminie mistrzowskim rzeźbiarza w drewnie i kamieniu, Peter Volgger rozpoczął w 1986 roku własną działalność.
Figurki do szopek na podobiznę człowieka
Zamiłowanie i pasja do tego, co robi, nie zmieniła się ani trochę. Wciąż to samo jest jego dążenie do doskonałości. „Dla mnie liczy się ciągłe doskonalenie. Chcę, aby moje figury były anatomicznie doskonałe i stanowiły podobiznę człowieka” – mówi pełen euforii. „Ale co jest doskonałe? Kiedy patrzę na figurki, które wyrzeźbiłem trzydzieści lat temu, odkrywam wady, których wtedy nie widziałem. Niektóre jednak są bliskie doskonałości. Figura otrzymuje duszę wtedy, gdy jest ukończona i jestem z niej zadowolony.”
Rodowity mieszkaniec Uttendorfu inspiruje się wielkimi mistrzami: Michałem Aniołem i niemieckim rzeźbiarzem okresu rokoko, Ignazem Güntherem. Zawsze ciągnie go do wielkich muzeów Europy. Nawet jeśli nie chce nazywać się artystą, jego praca to rzemiosło w najlepszym wydaniu.
Nietypowe zlecenia i zaraźliwa pasja
Czasami jednak to niecodzienne prośby urozmaicają dzień rzeźbiarski Petera Volggera. „Mam na przykład klienta, którego wszystkie figurki mają rysy twarzy członków rodziny” – uśmiecha się. Dla mężczyzny z Uttendorfu nie stanowi to problemu. Wyrzeźbił już znanego i popularnego salzburskiego prezentera Seppa Forchera jako postać do szopki. W wiejskiej szopce w Uttendorf/Weißsee uchyla on kapelusza przed nowo narodzonym Dzieciątkiem. Peter Volgger zaraził mieszkańców Uttendorf swoją pasją do szopek. W 1992 roku założył miejscowe stowarzyszenie szopek. Każdej jesieni organizowane są kursy budowy szopek dla dzieci i dorosłych. Co roku kursy te sprzedają się co do miejsca. Po ukończeniu samodzielnie zbudowanej szopki ludzie przychodzą do Petera Volggera i zamawiają pierwsze figurki. Nawet jeśli minie kilka świąt Bożego Narodzenia, zanim upragnione figurki przeniosą się do samodzielnie zbudowanej szopki, warto czekać. A jak wszyscy wiemy, oczekiwanie to największa radość!